Rozdział Ósmy


Rozdział Ósmy
Inna bajka.


  Nienawidził tego uczucia, kiedy musiał powstrzymywać się przed czymś, czego tak bardzo pragnął. Nienawidził, gdy patrzyła na niego ze smutkiem i zawodem, bo wtedy czuł się cholernie winny. A przecież wina nie leżała po jego stronie, prawda?
 Chociaż dopiero minęła piąta, było już prawie ciemno. Dzień był pochmurny, lecz to nie pogoda była przyczyną złego nastroju Leona.
 Od kilku tygodni robił to, co uważał za słuszne. Uczył się nie wracać myślami do przeszłości, spędzał więcej czasu z Larą, ograniczał kontakt z Violettą. Starał się nie wywierać na nią presji, chociaż dużo go to kosztowało, zwłaszcza przed każdym weekendem, kiedy słyszał, jak umawia się z Diego, podczas gdy jego czekała samotna sobota i niedziela. Ale jakoś to znosił. Kochał Violę i był gotowy dalej czekać, wierzył bowiem, że sytuacja wkrótce się zmieni.
 Tak było jeszcze wczoraj. Bo dziś po raz pierwszy przemknęła mu przez głowę koszmarna myśl, że może się mylić.
 Po przedostatniej lekcji, jak zwykle jako jeden z pierwszych, wypadł na korytarz, żeby jak najszybciej się z nią zobaczyć. Czuł, że tym razem to on był jej winny przeprosiny. Serce podskoczyło mu z radości na widok szatynki, uśmiechnął się, a wtedy ona – choć musiała go zauważyć, był tego pewien – odwróciła się i odeszła. Chciał za nią natychmiast pobiec, ale jakaś dziewczyna, która wyszła za nim z klasy, o coś go zapytała i zanim zdążył odpowiedzieć jej na odczepnego, Violetta zniknęła mu z oczu.
 I nagle pomyślał, że ona faktycznie może go nie kochać. Może wymyśliła sobie tę historię o tym, jak to jest zmęczona ciągłymi przepychankami między nim a Diego, ponieważ nie miała odwagi powiedzieć mu wprost, że nie chce z nim być? Ale, w takim razie, o co chodziło z tymi pocałunkami?
 Odsuwał od siebie te smutne myśli, jednak przez całą drogę do domu uparcie powracały. Żałował, że nie poczekał na Violettę, aż skończy próbę.
 Tylko po co, skoro nie chciała go widzieć?


 Od tej pory coś się zepsuło. Nie umiała już odnaleźć nastroju beztroski i radości, który towarzyszył jej wczoraj przez tę jedną chwilę. Siedziała na ławce, zamyślona i smutna, patrzyła, jak ludzie przewijają się przez park, i chciało jej się płakać. Powodem było to, że wszystko, co się wydarzyło w ciągu wielu wspaniałych i mniej wspaniałych dni, teraz trzeba było zamknąć w albumie ze zdjęciami, raz na zawsze pogrzebać i długo nie wracać pamięcią do tych chwil. 
 Trzeba powiedzieć sobie jasno – to koniec.
 Ale Violetta nie była w stanie zakończyć czegoś, co nadawało jej życiu sens.
 - Coś się stało? – pytała raz po raz Francesca, ale Viola nie umiała wyznać jej prawdy.
 Zresztą po co? Jest Diego, jest Lara i nikt nie proponuje, by to zmienić, trzeba więc odłożyć książkę z tą historią, jak gdyby nigdy nic.
 Czy coś się stało?
 Nie.
 Więc o co chodzi?


 To było okropne uczucie. Po raz pierwszy miał wrażenie, że komuś na nim zależy. Naprawdę zależy. Nawet wtedy, gdy robi awanturę za awanturą, to nie po to, żeby się czepiać. Przez te tygodnie poznał, jak to jest, gdy ktoś się troszczy, okryje kocem, chce być obok, gdy wyczytuje z oczu, jaki ma się nastrój. I wszystko rozumie.
 - Dlaczego ona mi to robi? – bił się z myślami – Przyjaciele? Przyjaciele się tak nie zachowują. Nie są czuli, nie opowiadają bajek na dobranoc, nie chcą cię pocałować. Przyjaciele są beztroscy, żartują, śmieją się, nie patrzą ci w oczy tak, że chcesz umrzeć na miejscu. Ale dam radę. Przecież nic się nie dzieje. Na szczęście jeszcze nic się nie dzieje.


 Minęły kolejne dwa tygodnie. Nie rozmawiali, nie wymieniali smutnych spojrzeń. Ale oboje wiedzieli, że tak dalej być nie może i trzeba sobie coś raz na zawsze wyjaśnić.
 Violetta nie była szczęśliwa. Leon świetnie udawał.
 Premiera musicalu zaplanowana była na ostatni piątek miesiąca i wydawało się, że Pablo dopilnował, aby wszystko poszło zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami. Brakowało mu tylko jednego: zaangażowania uczniów.
 To zaniedbanie z ich strony było dla Galindo wielkim ciosem, bo przecież zrobił wszystko, co mógł, żeby ich jakoś zmotywować. Starał się zrozumieć młodzieńcze problemy, z którymi codziennie się borykali, chciał pomóc każdemu z osobna, ale wiedział też, że było to kompletnie niemożliwe.


 Ludmiła z niecierpliwością i wielką ekscytacją czekała na próbę generalną, w której – z wiadomych względów – miał zostać użyty naruszony przez nią balkon, do tej pory odstawiony w zapomnienie ze względów bezpieczeństwa. Gdyby nie wielka troska Angie, która o tym zadecydowała, Ludmiła już od dawna cieszyłaby się główną rolą w spektaklu.
 - Wyobrażasz to sobie? – spojrzała na Diego z nieukrywaną radością – Ludmi znów wraca na szczyt!
 Brunet uśmiechnął się ironicznie, nie przerywając czytania scenariusza. Z jednej strony było mu wszystko jedno, z kim miałby odgrywać główną rolę, jednak fakt, że miejsce Violetty miała zająć Ludmiła nieco go przerażał.  
 - Nawet jeśli twój plan się powiedzie, to co z tego? – wzruszył ramionami, odwracając głowę w stronę blondynki – Nie znasz kwestii i tekstów piosenek, które należą do Julii.
 Dziewczyna skrzywiła się. Nie lubiła, gdy ktokolwiek zbijał ją z pantałyku. Przecież była Ludmiłą Ferro – wielką i zawsze najjaśniej błyszczącą gwiazdą!
 - Kochany – zastanowiła się chwilę, po czym usiadła naprzeciwko niego. Delikatnie uniosła jego podbródek i uśmiechnęła się uroczo – Jeśli coś planuję, to od początku do końca.
 Nieco zdziwiony jej zachowaniem kiwnął głową i postarał się odwzajemnić uśmiech, ale jakoś nie mógł, więc tylko westchnął cicho.
 Czuł się dziwnie nieswojo. Był pewny, że nie chodziło tu o Violettę, bo przecież nie kochał jej naprawdę. Coś mówiło mu jednak, że zwodząc tą dziewczynę postępuje źle i powinien przestać, ale stanowcze spojrzenie Ludmiły utwierdzało go w przekonaniu, że jest to konieczne, aby osiągnąć planowany sukces.
 - Chodź tu – powiedział, wyciągając ręce w jej stronę.
 Podsunęła się bliżej i objęła go mocno, chowając się w jego ramionach. Chciała coś poczuć, ale poza ciepłem jego ciała nie czuła nic.
 Nawet trochę ją to ruszyło. Czy naprawdę była aż tak samolubna i niewrażliwa?
 - Diego – szepnęła, kiedy zaczął gładzić jej plecy – Dziękuję.
 Właściwie to nie wiedział, za co mu dziękowała, ale – mimo że zaskoczony – był z tego powodu bardzo zadowolony. W pierwszej chwili pomyślał nawet, że sobie żartuje, ale szybko zmienił zdanie, bo ton jej głosu kompletnie na to nie wskazywał.
 I wtedy zdał sobie sprawę, że nikt nie jest na tyle okropnym potworem, żeby nie dało się go w jakiś sposób ujarzmić. Ludmiła potrzebowała tych wszystkich uczuć, którymi sama nikogo nie potrafiła obdarzyć. Pod tą maską zadufanej w sobie księżniczki czerpiącej satysfakcję z porażek innych, kryła się dziewczyna zagubiona, może nawet zakompleksiona, a na pewno niedoceniona.
 Poczuwając się do obowiązku, przytulił ją jeszcze mocniej i delikatnie pocałował we włosy. W końcu był jej jedynym przyjacielem.


 Violetta, widząc całą tą scenę, pogrążyła się w jeszcze większej rozpaczy. Wiedziała, że została zupełnie sama. Nie słyszała ich rozmowy, ale była niemal pewna, że zachowanie Diego było zdeterminowane jej ciągłym niezdecydowaniem i wspominaniem Leona.
 Zaczęła zastanawiać się, czy czegoś przypadkiem nie przeoczyła, kiedy zajęta rozmyślaniem o tym, jak wrócić do poprzedniego stanu rzeczy, kompletnie zignorowała własnego chłopaka.
 Poruszona całą tą sytuacją odwróciła się na pięcie i układając w głowie odpowiednie słowa, wyciągnęła z kieszeni telefon, żeby umówić się z Diego na wieczorne spotkanie.
 Mieli sobie wiele do wyjaśnienia.


 Głowa Leona była pełna dziwnych myśli, które kłębiły się jak czarne chmury, ale deszcz za nic nie chciał spaść. Wciąż miał przed oczami Violettę i Larę. Obie coś mówiły, jednak nie był w stanie tego usłyszeć.
 Co mam robić? Powtarzał to sobie, wykonując każdą czynność, jakby wierzył, że ta mantra przywoła jakąś odpowiedź.
 Chciał kochać obie, ale wiedział, że nie może. Nie mógł też uchronić ich przed cierpieniem. Niezależnie od tego, co by zrobił, cała trójka skazana była na niepowodzenia i zawody. Znaleźli się w sytuacji, z której żadne z nich nie mogło wyplątać się bez żalu i wyrzutów sumienia.
 Ale ktoś musiał w końcu odpuścić.


 Spotkali się poza domem. Violetta nie chciała, żeby ktokolwiek usłyszał ich rozmowę, poza tym wiedziała, że German nie byłby zadowolony z odwiedzin Diego. Od jakiegoś czasu odnosiła też wrażenie, że ojciec za bardzo wtrącał się w jej życie miłosne.
 - Dlaczego mi nie powiedziałeś? – spojrzała na niego ze złością, kiedy chciał pocałować ją na przywitanie.
 Zmieszał się, nie wiedząc o co chodzi, i odsunął o krok, żeby dokładnie przyjrzeć się jej twarzy.
 Wyglądała jak nie ona. Miała zaciśnięte wargi i skrzyżowane na piersi ręce. Gdyby nie wiedział jak jest delikatna i wrażliwa, mógłby pomyśleć, że może zrobić mu krzywdę.
 - Nie rozumiem – wybąkał, rozkładając ręce w akcie zdziwienia – Piszesz do mnie, że chcesz się spotkać – zastanowił się – Że pilnie chcesz się spotkać. Przychodzę więc, a ty o coś mnie oskarżasz. Bezpodstawnie w dodatku, bo nic nie zrobiłem.
 Oboje spojrzeli na siebie z pewnego rodzaju wyrzutem.
 Ale Violetta wcale nie chciała go o nic oskarżać. Interesowały ją zwyczajne wyjaśnienia. W końcu sama nie była wobec niego w porządku.
 - Widziałam ciebie i Ludmiłę – rzuciła oschle, jakby nie zrobiło to na niej wielkiego wrażenia – Ona uwielbia się nade mną znęcać, ale nie mogę powiedzieć, że tym razem chciała sprawić mi jakąś przykrość, bo przecież nie wiedziała, że was zobaczę.
 Tak, Violetta miała rację. Ludmiła nie planowała zarzucać sieci na Diego, żeby wzbudzić w rywalce zazdrość. Przecież Diego był częścią intrygi. Jego relacja z szatynką miała być jak najlepsza, aby reszta planu się powiodła.
 - To nie tak – zaczął tłumaczyć i dopiero po chwili zorientował się, że to robi.
 Dziewczyna pokręciła głową, co zdecydowanie zbiło go z tropu, więc zamilkł. Czuł, że wszystko wymykało się spod kontroli.
 - Nie umiem udawać – mruknęła.
 Coś ścisnęło go za gardło. Nie bał się jednak, że Violetta z nim zerwie. Bał się reakcji Ludmiły, która nie przyjmowała porażek.
 Nie zastanawiając się ani chwili dłużej zbliżył się do dziewczyny, żeby ją objąć, ale – o dziwo – Violetta zatrzymała go wyciągniętą dłonią.
 - O tym właśnie mówię – zabrała rękę i spojrzała mu w oczy – Nie chcę już dłużej oszukiwać ciebie, a przede wszystkim siebie. Nie chcę też, żebyś ty oszukiwał mnie.
 - Ale ja nigdy cię nie oszukałem! – nie dokończył jednak, bo weszła mu w słowo.
 - Nie obchodzi mnie, co robisz z Ludmiłą i co cię z nią łączy. Możecie być nawet parą. Prawdopodobnie pasowalibyście do siebie – wzruszyła ramionami – Chciałabym wierzyć, że nie jesteście w jakimś stopniu winni całej tej sytuacji między mną i Leonem – Violetta miała zamęt w głowie, ale kontynuowała – Tak samo bardzo chciałabym wierzyć, że naprawdę się zmieniłeś, Diego.
 - Zmieniłem się!
 - Nie – zaprzeczyła ostro – Nie zmieniłeś się. Ty po prostu kazałeś mi w to wierzyć, więc uwierzyłam.
 - Zrobiłaś się cyniczna w ciągu jednej nocy?
 Violetta potarła dłonią czoło.
 - Mimo wszystko chcę ci podziękować – zignorowała jego pytanie.
 - Za co?
 - Za to, że byłeś, kiedy cię potrzebowałam. Akurat wtedy. Dokładnie wtedy. Nieważne, czy miałeś to zaplanowane.
 - Wiesz, że nie. Zależy mi na tobie.
 - Bardzo cię lubiłam. Chyba nawet przez chwilę myślałam, że cię kocham – próbował uciec wzrokiem, ale wydawało mu się, że jej spojrzenie jest wszędzie – A może rzeczywiście cię kocham na swój pokrętny sposób? Chociaż nie, nie kocham. I to już ustalone. Zniszczyłeś mnie, Diego.
 - Violetta.
 - Nie przerywaj mi! Fajnie jest razem wyjść, pójść do kina, na spacer. Ale nie jest fajnie się tak okłamywać. Moja wrażliwość powodowała, że nie umiałam sobie bez ciebie znaleźć miejsca, bo czułam się taka samotna i odrzucona. Jak to jest, jak się czujesz, kiedy stajesz się na chwilę czyimś kosmosem? Kiedy ktoś do szczęścia, do życia, potrzebuje tylko ciebie? Powiem ci: ty tego nienawidzisz. Nigdy i nikomu na to nie pozwolisz. Chyba że sam się kiedyś zakochasz.
 - Violetta, to nie tak.
 - Tak żałuję, że nie powiedziałam ci, żebyś trzymał się ode mnie z daleka, że dawałam Leonowi powody do zazdrości i wątpliwości.
 - Co teraz zamierzasz? – spytał, ignorując wzmiankę o Leonie – Co z premierą?
 - Pytasz, co z premierą? – prychnęła – No tak, ciebie interesuje tylko własny czubek nosa!
 - Nie mów tak. Sama przyznałaś, że byłem przy tobie, kiedy tego potrzebowałaś.
 - No właśnie. Tylko wtedy. Poza tymi chwilami sprawiałeś tylko problemy – odwróciła się niespodziewanie – Pójdę już. Trzymaj się.
 Diego nie drgnął.
 - I ty – powiedział z zamiarem wyciągnięcia ręki, ale w ostatniej chwili się powstrzymał.
 Odeszła.
 Nie obejrzała się nawet, w obawie, że przemyśli to na nowo i będzie go błagać, by jeszcze raz zaczęli wszystko od początku. Wstrząśnięta tym, co właśnie powiedziała, a co urodziło się nagle i może trochę nawet wbrew jej woli, poczuła się jak ktoś, kto opuszcza rodzinne strony, by już nigdy nie wrócić.
 Tam, w tej parkowej alejce, zostawiła dawną Violettę. Myślała o niej z czułością, jak o młodszej siostrze, jak o małej, bezbronnej dziewczynce, która jeszcze nic nie wie o życiu. Ofiarowała ją Diego niczym pluszową maskotkę. Mógł mieć ją już na zawsze, skoro tego chciał. Niech mu przyniesie szczęście.
 Na ulicy stanęła jako ktoś zupełnie inny. Nagle poczuła się dojrzała.
 Była wstrząśnięta i oczyszczona.
 Wiedziała, że długo, może nigdy, nie uda się jej zapomnieć. Wiedziała, że to nie koniec cierpień. Ale nie żałowała wypowiedzianych słów. I gdyby ktoś zechciał, by jeszcze raz je wszystkie powtórzyła – zrobiłaby to z taką samą dokładnością.
 Jednak teraz jej głowę zajmowało coś zupełnie innego. Wiedziała, że musi kogoś odzyskać.
 I była gotowa zrobić wszystko, by tak się stało.
 - Idę do ciebie – szepnęła, uśmiechając się. 

29 komentarzy:

Unknown pisze...

Boże, Monesso, już myślałam, że ten rozdział nigdy się nie pojawi. Obraziłabym się wtedy na amen, uwierz.

Podoba mi się z kilku względów, ale są też pewne niedociągnięcia, które każą mi trochę Cię zbrukać. Po pierwsze: mogłoby być więcej o relacji Diego-Ludmiła. Fragment o nich jest stanowczo za krótki, choć spodobały mi się refleksje Diego na temat Ludmiły. Myślę, że warto poświęcić temu wątkowi trochę więcej uwagi, bo ta ich relacja jest bardzo specyficzna i całkiem dobrze umiesz to przedstawić. Wiedziałam też, że León nie da się pocałować Violettcie. Co prawda nie napisałaś o tym wprost, ale domyślam się z kontekstu pierwszych zdań. Takie niedopowiedzenia są ciekawe, choć gdzieś tam tliła się we mnie nadzieja, że zaczniesz rozdział od tego pocałunku, ale może to i lepiej, że takie frykasy zostawiasz nam na później. Same przemyślenia Leóna też przedstawiłaś w formie niedopowiedzeń, co jednak mogłaś nieco bardziej rozwinąć. Mimo że zakończenia całej tej sytuacji spodziewam się szczęśliwego dla Vilu, to jakoś mam dziwne wrażenie, że jeszcze coś mnie zaskoczy tak samo, jak w serialu zaskoczyło mnie zachowanie Leóna. Obstawiam, że coś wydarzy się podczas występu.

Scena rozstania Violetty i Diego na plus. W sumie to, że Vilu zobaczyła go z Ludmiłą było tylko pretekstem do zerwania, a nie głównym tego powodem. Ale dobrze, że wreszcie Violetta zdobyła się na odwagę i powiedziała mu, co tak naprawdę myśli. I to podsumowanie, że zostawiła tam starą siebie, że ofiarowała ją Diego niczym pluszową maskotę - to chyba spodobało mi się najbardziej z całego rozdziału. I te ostatnie słowa, które przecież należą do Leóna, teraz wypowiedziane przez Violę - idealne zakończenie.

No, oby teraz było z górki!

Anonimowy pisze...

super!

A. pisze...

Kiedy weszłam na bloga i zobaczyłam nowy rozdział na mojej twarzy pojawił się wielki banan. Doczekałam się rozdziału, i po przeczytaniu, wiem jedno. Warto było czekać. Doszłam do wniosku, że Leonettcie to jest przeznaczone cierpieć. U Ciebie cierpią, w 1 serii teraz też cierpią, a w drugiej to już nawet nie mówię. Tam, tylko nawzajem wbijają sobie sztylety w serce.
Coś mi się wydaje, że Ty ich tak łatwo nie pogodzisz. Czuję, że droga do ich szczęścia będzie kręta i wyboista. Nie raz jeszcze będzięmy czytać o tym cholernym bólu w ich oczach.
Pozwolisz, że sensowniejszy komentarz napiszę jak będę miała dostęp do komputera?
Pozdrawiam, A.

Anonimowy pisze...

Jestem mile zaskoczona! Nie tylko pojawieniem się rozdziału, ale przede wszystkim jego treścią. Nie podejrzewałam, że Violetta zdecyduje się zostawić Diego. W sumie i tak nie stało się to z powodu jego knucia, tylko Vilu sama zdecydowała, że tak będzie dla niej lepiej. I to mnie bardzo zaskoczyło. Bardziej spodziewałam się, że zerwanie nastąpi w momencie kiedy dowie się, że Diego i Ludmiła od dawna mieszali w jej życiu. Ale zgadzam się z moją poprzedniczką. Wątpię, że ot tak ich połączysz (Leona i Vilu). To przecież nie może być u Ciebie takie proste.

M.

Anonimowy pisze...

A JA NAPISZĘ JEDNO: TOŻ TO WIADOME, ŻE MONESSA JESZCZE TAK TU NAMIESZA, ŻE HOHOHOHOHO XD

SERIO. MYŚLĘ, ŻE DIEGO MIMO WSZYSTKO JESZCZE WRÓCI DO ŁASK, BO WĄTPIĘ, ŻE LEON PO TYCH WSZYSTKICH PRZEMYŚLENIACH POSTANOWI, ŻE BĘDZIE Z VIOLKĄ OD ZARAZ. TERAZ TO ON PEWNIE STO LAT BĘDZIE SIĘ NAD TYM ZASTANAWIAŁ I JEST PRZECIEŻ LARA, KTÓREJ NIE CHCE ZRANIĆ - ANONIM

Anonimowy pisze...

A, ZAPOMNIAŁABYM! FOCH ZA KOLEJNY KRÓTKI FRAGMENT Z LUDMIŁĄ.

Unknown pisze...

Dziękuje że go opublikowałaś ;) Czytałam z zaparym tchem. Mam tylko pytane: Jesteś rozczarowana 1 czy 2 sez, bo ja obydwoma... ;(

Anonimowy pisze...

Rozdział świetny, z resztą jak zawsze :D Mam nadzieję, że next pojawi się niebawem :*

Anonimowy pisze...

Kiedy nowy ?

Unknown pisze...

Chwilka, to teraz Violetta chce odzyskać Leona? Ciekawe czy jej się uda :)

Unknown pisze...

DAj prosze kolejny ;) CZekamy już 10 dni. Z takim zakończeniem to dla mnie katorga ;*

Anonimowy pisze...

Właśnie. Kiedy nowy?

Unknown pisze...

Już 12... ;(

Anonimowy pisze...

Czy bd nowy odcinek?

Unknown pisze...

Pamiętasz o nas... ?

wikra:* pisze...

Zostałaś nominowana do "Versatile Blogger Awards" i Liebster blog. Więcej informacji u mnie: http://violetta-moja-historia-wikra.blogspot.com/2013/07/nominacje.html
PS: Czekam na następny i proszeeeee daj go szybko

Unknown pisze...

Czekamy już 25 dni ;(

Unknown pisze...

Bardzo przepraszam za to zaniedbanie, ale wypadł mi nagły wyjazd, nie mam dostępu do internetu i to, że teraz mogę się wytłumaczyć w tej wiadomości jest cudem, gdyż telefon wyraźnie odmawia mi posłuszeństwa. Nie mogę obiecać, że rozdział pojawi się w najbliższym czasie, bo się nie pojawi. Zapewniam jednak, że dokończę tę historię choćby nie wiem co!

Unknown pisze...

Ty zyjesz! Dziękuję za ten znak, bo zaczynałam już sie o ciebie martwić ♥
Zycze weny ♡

Unknown pisze...

Monesso, zdążyłam wrócić z kolonii w Hiszpanii, a tu rozdziału nadal brak! Myślałam, że zastanę co najmniej trzy do nadrobienia. Czy chociaż w przybliżeniu mogłabyś podać, kiedy wrócisz i nas czymś uraczysz?

Unknown pisze...

Zgadza się z przedmówcą czekamy już ponad miesiąc. I to w takim momencie zakończyłaś akcję... ;(

Unknown pisze...

Wygląda na to, że wrócę w połowie sierpnia, więc na rozdział trzeba jeszcze trochę poczekać. Aczkolwiek mam już zaplanowany przebieg wydarzeń w kolejnych odcinkach i sporo napisałam, więc po powrocie kwestią pozostanie przepisanie tego na komputer. Zrobiłabym to już dawno temu, ale jak wcześniej wspomniałam nie mam tu dostępu do internetu (poza telefonem - ale też nie zawsze) i już pierwszego dnia wyjazdu umarł mi laptop. To by było tyle jeśli chodzi o wyjaśnienia. Także nie martwcie się, opowiadanie ciągle jest przeze mnie pisane, planuję trochę zmian i sama nia mogę doczekać się powrotu do domu.

Anonimowy pisze...

Zostałaś nominowana do Liebster Blog Awards ! Gratulacje ;3

Unknown pisze...

Zostałaś nominowana do Versalite Blogger Award. Więcej informacji u mnie na blogu ;)

Unknown pisze...

Di komka powyżej: fotki-violetta.blogspot.com

Anonimowy pisze...

Kiedy kolejnny??

Diana pisze...

Cudowny rozdział :D Czekam na następny :)

Anonimowy pisze...

kiedy nn????//?///?//

Unknown pisze...

Już dziś następny... ;) :*

Prześlij komentarz