Rozdział Drugi
Między słowami.
Po przerwie
odliczała minuty do końca. Nie obchodziła ją próba, przyszłe przedstawienie. Pewnie
nawet nie umiałaby go streścić. Czekała na ukłony i chwilę, kiedy wreszcie
będzie mogła się ulotnić.
Gdy kurtyna opadła,
a uczestnicy musicalu, w tym ona i Leon, zaczęli się zbierać do wyjścia, czuła
takie zdenerwowanie, że miała wrażenie, iż zaraz eksploduje. Policzki ją
piekły, w głowie szumiało, na sztywnych nogach szła do szatni.
Diego czekał na nią
w wejściu, ściskając w dłoni mały bukiecik fiołków. Szczerzył się przy tym dumnie,
jakby chciał w ten sposób uzmysłowić wszystkim, że faktycznie się zmienił i nie
jest już tym złym człowiekiem, za którego go brano.
Pozorna niechęć,
jaką do tej pory Violetta darzyła bruneta była zjawiskiem powszechnie znanym wśród
wtajemniczonych, toteż fakt nagłego polepszenia się stosunku tej dwójki wobec
siebie, ogólnie rzecz biorąc, nie był brany pod uwagę w jakichkolwiek
okolicznościach. Nikt jednak nie zdawał sobie sprawy, ile nienazwanych jeszcze
uczuć kryło się głęboko w sercach tych na pozór tak różnych osób. Ona: z
zewnątrz delikatna i zmysłowa, jak piękno w czystej postaci. W środku jednak
silna i zawzięta. On: pociągający i tajemniczy, a przy tym piekielnie
niebezpieczny. Razem tworzyliby świetnie dobraną parę lub mieszankę totalnie
wybuchową, ale żadne z nich nie miało teraz czasu na tego typu spekulacje.
Violetta wzięła
swoją torebkę i bukiecik, po czym z przepraszającym uśmiechem spojrzała na
Leona stojącego kilka kroków dalej.
- Tylko się nie popłacz z mojego powodu –
rzucił cynicznie – Pa! – zrobił nieokreślony
gest dłonią i poszedł do wyjścia.
Pierwsze, co dziewczynie
przyszło na myśl, to dziwne przeczucie, że on naprawdę jej nienawidzi. Starała
się usprawiedliwiać sama przed sobą, a mimo to tak pewnie trzymała rękę
człowieka, którego podobno nie kochała.
Podczas gdy wszyscy
usilnie próbowali rozwiązywać swoje problemy, Leon starał się zaszyć gdzieś
daleko od odpowiedzialności. I chociaż nikogo nie powinno to zdziwić, cała ta
sytuacja działała mu na nerwy. Ciągłe zamieszanie wokół Violetty doprowadziło go
do totalnej ruiny psychicznej, która z kolei znacznie wzmagała jego negatywne
cechy charakteru. Ludzie znów wydawali mu się dziwni i obcy, a może nawet
zwyczajnie głupi. Nie mógł wyzbyć się irytującej myśli, że zawsze był tym
drugim – wiecznie pocieszającym i bardzo naiwnym człowiekiem.
Dlaczego szczęście
musi wyglądać tandetnie? Dlaczego jest tak mało słów na opisanie miłości?
Leon wciąż zastanawiał
się nad tymi fenomenami, próbując jak najdokładniej zrozumieć ich sens.
A jednak nie
przestawała o nim myśleć, nie przestawała wyobrażać sobie ich wspólnej
przyszłości. Szczęśliwej. Wciąż czuła się beznadziejnie pusta w środku. Martwa,
choć żałosne myśli samobójcze odeszły wraz z tamtą pamiętną nocą, gdy po raz
kolejny złamała męskie serce. Ale mimo że „martwa”, wciąż czuła ból. Potworny
ból sumienia. Bolała ją każda komórka, każde włókno mięśni, każdy nerw.
Chodziła obolała, nie mogąc wykonać najprostszej czynności. Życie znowu nie
miało sensu.
Poszli do kina i na
lody, włóczyli się po sklepach, a potem zrobili długą wycieczkę ulicami miasta.
Gdy mijali kolejne przecznice, w poczuciu całkowitej beztroski, znów ogarnął ją
spokój. Patrzyła na Diego, jak się uśmiechał, i była mu za to wdzięczna.
Podobno niczego od niej nie oczekiwał i ona od niego też nie, może właśnie dlatego
tak dobrze było im ze sobą?
Mijały dni, długie
dni. Próbowała dociec, jak to się dzieje, że zawsze ulega tym idiotycznym
myślom, daje sobą zawładnąć, pozwala się wodzić za nos. Czasami różne reakcje
wydawały się dziwne dla niej samej, jakby dyktował je ktoś z zewnątrz, a ona,
zupełnie zatraciwszy granicę między tym, co subiektywne, a tym, co obiektywne,
musiała być posłuszna woli tego kogoś.
Gdy od czasu do
czasu udało jej się spojrzeć na siebie z boku, miała wrażenie, że widzi całkiem
inną, obcą osobę. Kogoś, kogo właściwie nawet sama nie lubiła – wiecznie
niezadowolonego i zrzędzącego, kogoś, kto wciąż ma za złe życiu, że jest, jakie
jest, i że nie daje wszystkiego, skazując na męki w ciągłym poczuciu bólu i
pustki.
A potem, zupełnie
znienacka, przyszła dziwna zmiana. Patrzyła na świat nowymi oczyma, wstydliwie
upychając w zakamarkach nieco wyblakłe wspomnienia. Nie bolało. Nareszcie nie
bolało. Uśmiechała się do siebie, wierząc, że może cierpienie w końcu minęło.
Myliła się, jak zwykle, tak bardzo się myliła.
Violetta początkowo
nie domyślała się, że wszyscy wokół mówią o niej. Co ją to zresztą obchodziło?
Ona nie przeglądała nawet internetowych serwisów plotkarskich w poszukiwaniu
sensacji, jak inne nastolatki. Nie potrzebowała ich. Miała dość sensacji we
własnej głowie. Nie wiedziała zatem, że ktokolwiek mógł tak bardzo interesować
się jej życiem, zwłaszcza uczuciowym. Wszyscy traktowali ją jak Kopciuszka bez
wróżki i bez nadziei na cudowną przemianę. Skreślali za nieprzystosowanie, brak
towarzyskiego obycia, choć jeszcze tak niedawno wydawała się bardzo lubiana. Jedno
akurat było pewne – ich świat nie był jej światem. Czasem tego żałowała, nie
teraz jednak.
Mijały dni, ciężkie
jak kamienie. Nic się nie działo, a to zawsze jest najgorsze. Schudła parę kilo
i wyglądała jak cień. Diego milczał, Leon milczał, Angie milczała. Nawet German,
który coraz rzadziej bywał w domu. Wszyscy nagle milczeli. Cierpienie
beznadziejnego oczekiwania tak wżarło się w duszę Violetty, że znowu chodziła smutna.
Niektórzy kazali jej się uśmiechać, jednak ona nie chciała szczerzyć zębów bez
sensu. Nie miała w końcu żadnego powodu. Zresztą, niby dlaczego miałaby się
śmiać? Wszystko waliło się na łeb i szyję.
Siedziała niemal
zapłakana przed ekranem telewizora i bez większego namysłu przełączała
programy, które i tak nie wnosiły do jej życia nic nowego. Nostalgia, jaka ją
ogarnęła, odbijała się już na psychice wszystkich wokół.
- Wyglądasz jak nie ty – usłyszała za sobą
delikatny głos, który niegdyś bardzo ją uspokajał – Jesteś nieobecna. Co się dzieje, Violu?
Wzdrygnęła się.
- Nieobecna? – powtórzyła po chwili,
udając zdziwienie.
- Nieobecna – przytaknęła, a ona wiele by
dała, by na nią spojrzeć i ujrzeć w jej oczach choć cień zrozumienia, jednak
bała się podnieść głowę – Martwię się o
ciebie.
- Przecież wszystko jest w porządku –
ciągnęła temat, stwierdzając, że wydaje się bezpieczny – Pewnie odnosisz takie wrażenie, bo przez te wszystkie próby jestem
strasznie zmęczona.
- A ja myślę, że nie o to tutaj chodzi –
wzruszyła ramionami – Nie trudno się
domyślić, Violu.
- Angie – szepnęła, wyraźnie się wahając –
Ty nie rozumiesz.
Czy naprawdę tego
chciała? Może tylko próbowała zwrócić na siebie większą uwagę? Zawalczyła o
niego w głupi sposób i straciła wszystko. Ale czy tak właściwie w ogóle jakoś o
niego walczyła? No i dlaczego on tak łatwo zrezygnował?
Od tamtej pory nie
zamienili ze sobą nawet dwóch normalnych zdań. Czasami wymieniali się jedynie
smutnymi spojrzeniami, jakby chcieli powiedzieć sobie nieme „przepraszam”. Żadne
z nich nie było w stanie spojrzeć drugiemu w oczy i wybąkać tego na głos. Ale
kto tak właściwie powinien przepraszać? Leon postanowił milczeć. Może poczuł,
że zabawa w kotka i myszkę, w której Violetta była mistrzynią, nieco go
przerosła? Widać uznał jej decyzję za słuszną. Ale nie zawsze łatwo się
pogodzić z tym, co słuszne.
Violetcie było
bardzo trudno.
15 komentarzy:
Wiesz. Miałam zwracać uwagę na błędy, interpunkcję, styl, ale cholera jasna, po tym, co przeczytałam nie potrafię. Ja wiem, że to dopiero drugi odcinek i może wyjdę na taką, co się podlizuje, ale rozdział drugi jest FENOMENALNY, może nie jest długi, ale sprawiłaś, że przez resztę dnia będę myśleć tylko o tym odcinku. Jestem pewna, że przejdzie mi on przez myśl jutro, kiedy będę oglądać 28 odcinek, drugiej seri.
Ale do rzeczy.
Diego. Jak dla mnie takie osoby jak on się nie zmieniają, i nigdy się nie zmianią. Miałam doczynienia z takim typem jak Dieguś przez trzy lata, i wiem doskonale jak z takimi typami postępować. Viola niestety nie wie, i przez to straciła Leona. Jak dla mnie Violka jest słabą, kruchutka osobą, która ma za mało siły, by postawić się temu fagasowi. Czemu Viola nic z tym nie zrobi? Siedzenie na kanapie, i płakanie w niczym jej nie pomoże, a tylko pogorszy sytuację. Czasami mam wrażenie, że Viola popada ze skrajności w skrajność. Jeśli NAPRAWDĘ zależy jej na Leonie, to niech karze Diegusiowi pocałować klamkę, a sama weźmie się do roboty. Bo jka wspomniałaś, może ona tak naprawdę nie walczyła wcześniej o Leona, tylko udawała, że walczy? Może za mało energi, uczucia, włożyła, w jeszcze trawający ich związek? Niech sobie przypomni jak Leon o nią walczył, jak zabiegał o jej względy. Czy to takie trudne?
Niech się nie dziwi Leonowi, że on tak łatwo zrezygnował. Ja bym to nawet ujęła inaczej. On po prostu miał dość tego wszytskiego. Idealnie stwierdziłaś fakt, że on po prostu zawsze był tym drugim. A czy w miłości nie chodzi o to, by osoba, z którą jesteś była na pierwszym miejscu? Wcześniej była z nim, ale myślami była też przy Tomasie. Teraz pojawił się Diego. Viola nie skupiała swojej uwagi tylko na Leonie, nigdy nie było tak, że on dla niej był najważniejszy. A dla Leona Viola była całym światem, dla niej zrobiłby wszystko, a ona po raz kolejny odpłaciła się mu złamanym sercem. Dlatego powiedział dość.
Spojrzenia, ile czasami można z nich wyczytać. Czasami więcej niż ze słów. Jeśli ktoś sledzi drugą serię, i czyta Twoje opowiadanie, doskonale może sobie wyobrazić, jak ich spojrzenia wyglądają. W ich oczach widać ból, połączoną z niemocą, w szczególności ten ból widać w oczach Leona, bo to on cierpi bardziej niż Viola.
Ja się nie dziwię Leonowi, że nie walczy. Bo po co walczyć skoro i tak nigdy nie będzie się tym najwazniejszym? Czasami lepiej odpuścić, niż być z kimś, kto po raz kolejny Cię zrani.
Miłość niestety ma to do siebie, że towarzyszy jej ból i cierepienie. Tak jest przypadku naszej dwójki.
Kończę swój wywód, bo i tak zbłaźniłam siię wystarczająco. Jeśli były błędy w komentarzu, przepraszam.
Aha, i wzruszył mnie ten rozdział.
Czekam na kolejny
Pozdrawiam A:*
Bardzo dobrze napisane. Violetta jak zwykle nie wie, co się dzieje, winy szuka wszędzie tylko nie tam gdzie powinna. Ona jest taka irytująca, że nie dziwię się, że w serialu dają Leonowi od niej odpocząć. Może będzie szczęśliwy z jakąś inną dziewczyną. U Ciebie też mu tego życzę :p
Widzę, że klasyka w Twoim wykonaniu. Cieszę się bardzo, że wróciłaś do pisania. Ostatnio czytałam coś Twojego jeszcze na Onecie. To było ze dwa lata temu! Dobrze, że poinformowałaś mnie o tym blogu.
Nie łapię się za bardzo w tematyce, bo nie oglądam tego serialu, ale może być interesująco. Specjalnie obejrzałam sobie jakieś zdjęcia bohaterów i muszę przyznać, że ten Leon jest mrrraśny. No ale nie o tym teraz.
Trochę zmieniłaś styl, jest jakoś tak poważnie. Pamiętam, że Twoje historie były raczej komiczne, no i pisałaś w pierwszej osobie. Podobno styl dojrzewa z człowiekiem i to dobrze, bo miałam ostatnio chrapkę na jakieś romansidełko. Domyślam się, że to jakiś trójkąt: dwóch chłopa i jedna baba. Lubimy takie rzeczy! Tym bardziej jeżeli mamy do czynienia ze skrajnymi charakterami. A wydaje mi się, że tak jest, bo ta Violetta to jakaś lekka jęczydupa, typowa niezdecydowana lala, za którą ugania się pół świata, Leon to konkretny i prawdopodobnie oddany facet, a ten Diego to musi być niezłym kombinatorem. Stwierdzam to zwłaszcza po tym, że przynosząc Violetcie kwiatki myślał, że ludzie zmienią ot tak o nim zdanie. Jak ich wszystkich tak połączyć to faktycznie wyjdzie coś dobrego.
Pisz dziewczyno, bo się już niecierpliwię. Najbardziej wyczekuje sceny rozmowy Leona i Violetty, bo może być trudna. A potem będa te wynurzenia o tym jak to oni się bardzo kochają (moje marzenia xD) / pozdrawiam, kika
Aaaaaaa i szablon jest superaśny!
http://www.youtube.com/user/LatinoWebVideos/videos
tu odcinki violetty 2 ! !
Strasznie to chaotyczne.
M.
przez przypadek wpadłam na twojego bloga i jestem w pozytywnym szoku! ostatnio czytałam jakieś opo o leonettcie i składalo się jedynie z samych dialogów a u cb jest na odwrót i to mi sie spodobało! ale mam nadzieję że jakieś dialogio dłuzsze bedą :)
Nie wiem kiedy zbiorę się w sobie i coś napisze ale nie martw się powiadomię! I wiesz co... już nie lubie tego Diego. Gość działa mi na nerwy. Zniszcz tą postać do cna! wyobrażam sobie jak wije się u nóg leona <3
Niemal każdy akapit jest o czym innym. Ciężko się połapać, co tak właściwie się dzieje. Chodzi mi o to, że akcja dziwnie postępuje. Raz bohaterka jest na jakiejś próbie i w sumie nie wiadomo nawet gdzie. Potem jakiś przeskok o kilka dni i piszesz o tym, jak spotyka się z Diego. Znowu nieokreślona luka i prawdopodobnie znajduje się w domu, oglądając telewizor. Nie ma to za bardzo rąk i nóg, co nie oznacza, że piszesz źle, bo styl masz bardzo dobry. Układasz świetne zdania, praktycznie nie robisz błędów, ale ten brak chronologii trochę mnie gubi.
Masz świetne opowiadanie :) Mam tylko nadzieję, że rozwiniesz rownież inne postacie (np. Angie i German) i troszeczkę zwiększysz dialogi. Oczywiście piszesz świetnie i masz u mnie stałą czytelniczkę ;)
mamalaki
W tym wypadku masz rację. Na pewno postaram się jakoś połapać w tej akcji, bo opowiadanie samo w sobie mi się naprawdę podoba. Przynajmniej nie wygląda to tak, jak na 99% blogów o tej tematyce, gdzie widnieją jedynie bezsensowne dialogi, a akcja już nie tyle, co nie ma rąk i nóg, a jest zwyczajnie posrana, jeśli mogę pozwolić sobie na tak nieprofesjonalne określenie. Nie chwaląc się, zajmuję się trochę pisaniem i naprawdę jestem pod wrażeniem, że nie znalazłam tutaj porażających błędów. Przemknęły mi gdzieś jakieś powtórzenia, ale nawet najlepszym może się zdarzyć. Podsumowując - nie odbieraj niczego jako krytyki. To jedynie moje osobiste odczucia. Opowiadanie jest Twoim dziełem, więc możesz je pisać jak Ci się rzewnie podoba. Ja ewentualnie wyrażę swoją zupełnie zbędną opinię, bo po to stworzono miejsce na komentarze. Wyczekuję więc kolejnego rozdziału z cichą nadzieją na bardziej składną akcję.
Od jakiegoś czasu nie publikuję swoich opowiadań w internecie. Mam jednak wrażenie, że już kiedyś czytałam coś Twojego, skoro miałaś bloga na onetowskim portalu. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo dziewczyna pisała w podobny sposób, no, może mniej profesjonalnie, ale to było dość dawno temu. Opowiadanie o Bleach. Możliwe, że coś Ci to mówi. A co do powtórzeń, to nie przejmuj się. Lubię się czepiać, ale ogólnie nie psuje to dobrego wrażenia. Jeśli cała reszta jest poprawna, to choćbyś powtórzyła coś nawet dziesięć razy, to i tak będzie się dało przeczytać rozdział dość przyjemnie. Ale zastanawia mnie w tym wszystkim jeszcze jedna rzecz. Czy główna bohaterka do ostatniego rozdziału będzie taka "rozdarta"? To znaczy, czy ciągle będzie płacząca i stękająca, bo facet, którego rzekomo kocha postanowił kopnąć ją w tyłek?
Pisałam o Fullmetal Alchemist, ale opowiadanie krótko widniało w internecie, więc wątpię, że miałaś okazję je przeczytać. Ostatnio bardziej skupiałam się na czymś z wątkiem romansowym i padło na Vampire Diaries, ale jeszcze nie jestem na tyle przekonana do tej historii, żeby zacząć ją publikować. Hm, piszesz, że bohaterowie będą dojrzewać. Lubię dynamiczne charaktery. Dzięki nim opowiadania nie są nudne i ciągle coś się w nich dzieje. Przepadam zwłaszcza za tymi, co wiele mieszają. Tutaj chyba Diego będzie takim typem, choć tak na dobrą sprawę Violetty nikt nie prześcignie. Ta dziewczyna ma do tego talent. Sama namiesza, a potem szuka winnych. Podejrzewam, że bajzlu narobi też Lara, bo w odpowiedzi na jakiś komentarz oznajmiłaś, że ta bohaterka się pojawi.
Teraz powstaje coraz więcej opowiadań z serii Vampire Diaries z Caroline i Klausem w rolach głównych. Przynajmniej tak zauważyłam. Jeśli zdecyduję się na publikację swojej historii, to na pewno dam Ci znać. Teraz mogę wysłać Ci na maila jakiś rozdział, skoro tak bardzo chciałabyś przeczytać coś mojego. A o pisaniu na temat tego serialu, szczerze powiem, nawet nie myślałam. Ciężko ominąć tutaj wątek miłosny, co akurat przy Pamiętnikach Wampirów - mimo wszystko - da się zrobić. A ja nie specjalizuję się w romansach. Raczej jestem pod tym względem kompletną amatorką. Wolę jakoś barwnie rozbudowywać akcję i budować napięcie, niż pisać o cierpieniu w miłości.
Nareszcie! Znalazłam opowiadanie , w którym nie ma SEKSU! NARESZCIE! :*
Prześlij komentarz