Rozdział Czwarty


Rozdział Czwarty
Głos rozsądku.


 Violetta siedziała na parapecie z uwagą przyglądając się dachom domów, które była w stanie ujrzeć przez nieco zabrudzone okno. Gdy patrzyła na nie wczoraj, przemknęła jej myśl, że zachowuje się dość dziwnie. Kiedy jednak spróbowała odpowiedzieć sobie na pytanie dlaczego, pierwsze wytłumaczenie, które jej się nasunęło, przeraziło ją tak bardzo, że odtąd uparcie odsuwała od siebie takie rozważania.
 Dopiero teraz, po tym jak całe popołudnie i wieczór pewien chłopak o brązowych oczach ani na chwilę nie opuszczał jej myśli, zrozumiała, że nie ma sensu wypierać się przed sobą czegoś tak oczywistego.
 Wiedziała, że Francesca miała rację mówiąc, że jest nie tylko nieszczera wobec innych, ale przede wszystkim wobec siebie samej. I poczuła się nawet trochę głupio, że musiała to tak ukrywać. Lepiej było od razu postawić sprawę jasno i zmierzyć się z własnymi słabościami, ale ona wolała rozczulać się nad swoim życiem, które co rusz płatało jej jakieś figle.
 - Nie rozumiem, dlaczego on tak bardzo nie chce mieć ze mną nic wspólnego? – jęknęła do siebie, wlepiając wzrok w małego ptaszka, który postanowił potowarzyszyć jej tego wieczoru.

Nie wiem, czy robię dobrze,
Nie wiem, czy robię źle,
Nie wiem, czy to powiedzieć,
Nie wiem, czy milczeć.

 Zanuciła cicho, po czym westchnęła krótko. Spojrzała na ekran telefonu, gdy zawibrował z trudem i odczytała wiadomość od Diego, który postanowił pochwalić się kupnem nowej gitary.
 W gruncie rzeczy wcale ją to nie obchodziło. Nie obchodziło ją nic, co było z nim związane. Czasami czuła się przy nim dobrze, bo sprawiał, że coś znaczyła. Nie chciała myśleć o nim źle i wierzyła nawet, że w głębi duszy jest dobrym chłopakiem. Ale chłopakiem nie dla niej, bo do niej zwyczajnie nie pasował. Nie umiała jednak zebrać się na odwagę, by dosadnie mu to uświadomić. Zważała też na musical i to, jakie skutki mogłoby pociągnąć za sobą tak nieodpowiedzialne zachowanie.


 Leon za nic nie był w stanie uwierzyć, że zakochał się w dziewczynie, której właściwie nie znał. Wciąż zaskakiwała go czymś nowym, jednak nie w ten pozytywny sposób. Przez chwilę mógł nawet myśleć o niej jak o zwykłej manipulantce, która bawi się uczuciami innych dla własnej satysfakcji. Coś jednak nie pozwalało mu tak sądzić.
 Marzył o Violetcie już od pierwszego dnia, kiedy natknął się na nią w Studio. Teraz zdał sobie sprawę, że ich spotkanie nie mogło być przypadkowe.
 - Tylko mi nie mów, że znowu myślisz o tej pożal się Boże dziewczynie, która najpierw wyrwała ci serce z piersi, a potem podeptała je na twoich oczach – Lara nie należała do typowych dziewczyn. Miała w sobie coś z brzydkiego kaczątka, które musiało jedynie trochę poczekać, by stać się pięknym łabędziem. Zdecydowanie interesowała się Leonem, co w sumie nie było niczym niesamowitym, bo przecież był nie tylko atrakcyjnym, ale też bardzo uroczym chłopakiem. Sprawiała, że czuł się dowartościowany – w końcu Violetta nie dawała mu na to najmniejszej szansy – Nie patrz tak na mnie, przecież oboje wiemy, że dokładnie tak było!
 Chłopak uśmiechnął się mimowolnie, widząc jej przejętą minę. Podobało mu się, że wreszcie ktoś skupiał całą swoją uwagę na nim, a nie rozdzielał ją między kogoś jeszcze, chociaż nigdy nie myślał o Larze jak o dziewczynie, z którą mogłoby łączyć go coś więcej niż przyjaźń.
 Do teraz.


 - Diego – westchnęła, kiedy zobaczyła sylwetkę ciemnowłosego w drzwiach – Przecież wiesz, że mój tata nie lubi, kiedy tutaj przychodzisz.
 Chłopak nie wydawał się nazbyt przejęty wynurzeniem Violetty. Podszedł radośnie do parapetu i złożył na jej policzku obfitego całusa, po czym obejmując ją ramieniem przysiadł się obok, tuląc do siebie niczym dziecko.
 - Martwiłem się, bo napisałem ci milion wiadomości, a na żadną nie odpowiedziałaś.
 Ton jego głosy był wyjątkowo spokojny, tak jakby recytował przygotowany wcześniej scenariusz.
 - Ach – jęknęła Castillo nieprofesjonalnie – Nie zauważyłam, przepraszam. Byłam trochę zajęta.
 - Zajęta? – tym razem wydał się naprawdę zdziwiony – Co takiego robiłaś?
 Violetta nie miała ochoty kłamać, ale wiedziała, że w inny sposób tego nie rozwiąże. Przecież nie mogła powiedzieć mu, że przez cały ten czas, kiedy namiętnie wysyłał jej wiadomości, ona z utęsknieniem rozmyślała o Leonie. To by było co najmniej dziwne i na pewno niestosowne.
 - Matematyka i te sprawy – machnęła ręką, żeby nie drążyć tematu.
 - A jak ci idą przygotowania do występu? – znów udał ciekawość – Pablo wspominał, że to będzie wielkie wydarzenie. Telewizja, reporterzy, wywiady. Musimy dobrze wypaść!
 Dziewczyna skrzywiła się lekko, tak jakby nie miała ochoty o tym słuchać. Nie cieszyła się na myśl o tym przedstawieniu. Wręcz przeciwnie, chciała je odwlec jak najdalej było to tylko możliwe.
 - To prawda, że Leon ma nam pomóc w przygotowaniu kilku scen? – wypaliła szybciej, niż się spodziewała.
 Nie miała pojęcia, co ją do tego podkusiło. Przecież dobrze zdawała sobie sprawę z niechęci chłopaków do siebie.  
 Diego wyglądał na poirytowanego. Chrząknął głośno i zastanowił się chwilę nad odpowiedzią.
 - Tak, Pablo go o to poprosił, uznając, że zna się na tym nieco lepiej ode mnie, bo występował już wcześniej – złość z jaką wypowiedział te słowa jeszcze bardziej uświadomiła Violi, że naprawdę bolało go ciągłe wspominanie o Leonie – Osobiście uważam, że poradziłbym sobie bez jego pomocy.
 - Zawsze to jakieś przydatne rady – szatynka wzruszyła ramionami, starając się nie myśleć o jutrze, kiedy będzie musiała spędzić pół dnia w towarzystwie dwóch tak skrajnych charakterów.
 - Nie rozmawiajmy o tym.
 Diego uśmiechnął się uroczo, przysuwając twarz do jej zaróżowionego policzka.


 Na wyczekiwanej przez wszystkich, setnej lub tysięcznej już próbie, nie działo się nic poza tym, że każdy tak bardzo skupiał swoją uwagę na Violetcie, Diego i Leonie, że żaden układ, żadna piosenka – absolutnie nic - nie wychodziło jak powinno.
 Mimo że ostatnimi czasy Pablo nie należał do najbardziej rozgarniętych osób, to udało mu się namówić Angie, aby skutecznie zajęła czymś pozostałych uczniów. 
 - No dobrze – zaczął, krzyżując ręce na piersi – Skoro mamy już spokój, to możemy zaczynać. Diego, ty pierwszy. Violetta, wejdź na balkon.
 - Mam śpiewać do niej, czy do publiczności? – czarnowłosy wyraźnie unikał kontaktu z Leonem.
 Traktował go jak powietrze, chociaż stał tuż obok niego. Gdyby przyjrzeć się im z boku, kiedy tak stali we dwójkę pod tym nieszczęsnym balkonem, można by stwierdzić, że wyglądali wyjątkowo komicznie.
 - A jak rozmawiasz z dziewczyną, to patrzysz na nią, czy na jej znajomych? – odezwał się szatyn, wyręczając Pablo, który namiętnie szukał czegoś w scenariuszu.
 - Jeśli wśród jej znajomych jest jakaś ładna blondynka, to czemu nie? – Diego zaśmiał się idiotycznie, ale spojrzenie Violetty wyraźnie przygasiło jego entuzjazm.
 - Możemy zaczynać? – zniecierpliwiła się, jakby zabolały ją żarty pseudo Romeo – Ten balkon ma dziwną konstrukcję, więc nie powinnam długo tu stać, jeśli ma wytrzymać do premiery.
 Wszyscy dobrze wiedzieli, że to nie balkon stanowił problem. Tkwił on w dramatycznych postaciach i jeszcze dramatyczniejszej sytuacji, która owe postacie spotkała.
 Diego odśpiewał fragment przygotowanej piosenki, wymachując przy tym ręką w taki sposób, jakby na siłę chciał Violę z tego rusztowania ściągnąć. Powtórzył tę czynność kilka razy, po czym wraz z Pablo doszli do wniosku, że wystarczy na dziś jego wkładu w to żałosne przedstawienie. Pożegnał się z szatynką krótkim buziakiem i w mgnieniu oka zniknął za drzwiami.
 - Czy tylko ja odnoszę wrażenie, że jemu kompletnie na tym nie zależy? – Galindo westchnął ciężko, zbierając się do wyjścia – Muszę iść, ale wy macie jeszcze poćwiczyć. Leon, streść Violetcie najważniejsze sceny i wytłumacz wszelkie niejasności – dorzucił na wychodnym, kierując się ku drzwiom.
 Dziewczyna poczuła nieprzebraną chęć przytulenia szatyna, ale powstrzymała się w ostatniej chwili, zdając sobie sprawę, że to nienajlepszy pomysł.
 - Nie musisz tego robić – szepnęła, odwołując się do poleceń nauczyciela – Z pewnością masz wiele ważniejszych, czy choćby ciekawszych spraw na głowie.
 Leon wyraźnie zignorował słowa Violetty, zapisując na kartce jakieś uwagi.
 - W przedstawieniu będzie wykorzystana ta piosenka – podał jej nuty, po czym podszedł do pianina, żeby zagrać melodię.
 Dziewczyna szybko wczuła się w tekst.

Żyłam z cieniem ponad moją głową,
Spałam z obłokiem ponad moim łóżkiem.
Byłam samotna tak długo,
Uwięziona w przeszłości, po prostu nie umiałam iść do przodu.

 Ich spojrzenia spotkały się na chwilę, a wyraz twarzy Leona diametralnie się zmienił. Nie był już taki przygaszony, wyraźnie zabłysły iskierki w jego oczach. Violetta poczuła, jak okropnie skacze jej puls.

Wszystko czego chcę, to znaleźć powrotną drogę do miłości,
Nie potrafię żyć bez powrotu do miłości.
I jeśli otworzę dla ciebie serce,
Mam nadzieję, że pokażesz mi, co mam robić.
A jeśli pomożesz mi zacząć wszystko od nowa,
Wiesz, że będę tam na końcu dla ciebie.  

 Zaśpiewał to tak delikatnie i uczuciowo, że zabrakło jej tchu, żeby powtórzyć. Wpatrywała się w niego z nieopisanym zdumieniem, jakby co najmniej pojawił się przed nią anioł.
 Leon przerwał wygrywanie melodii i uśmiechnął się lekko. Serce załomotało mu ze zdwojoną siłą, kiedy opuszkami palców dotknęła jego dłoni.
 Nie potrzebowali zbędnych słów.


 Wracając do domu zapadła się w swoje myśli. Uśmiech Leona był cudowną niespodzianką, bo już niczego się nie spodziewała, ale i tak nie miała pojęcia, co o tym wszystkim myśleć. Czuła się potwornie rozczarowana przebiegiem tej indywidualnej próby. Nie tak ją sobie wyobrażała. Ale też rozumiała przecież, że oczekiwanie Bóg wie czego było głupią nadzieją. Nie mogła jednak zaprzeczyć, że poświęcił dla niej swój cenny czas i nawet odprowadził ją do wyjścia, chociaż wcale nie musiał.
 Wszystko było prawdą, co jednak nie zmieniało faktu, że miała nadzieję, iż popołudnie będzie wyglądało zupełnie inaczej.
 Po powrocie do domu nikt nie odezwał się do niej ani słowem. Olga przygotowywała obiad, Ramallo siedział w salonie, oglądając film w telewizji, a German za zamkniętymi drzwiami swojego gabinetu, pewnie podpisywał jakieś papiery albo wykonywał ważne telefony. Była im za to naprawdę wdzięczna. Gdyby się miała jeszcze teraz tłumaczyć z tego spóźnienia, nie obyłoby się bez łez, a tego by nie zniosła.

Patrzyła na notatkę w pamiętniku, bardzo z siebie dumna. Wydawała jej się piękna w swej prostocie, a jednocześnie bardzo prawdziwa. Właśnie zdała sobie sprawę, że Leon był kimś, z kim mogłaby spędzić wieczność.
 Jednak czy nie zrozumiała tego nieco za późno?


14 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Świetny rozdział. Lubię opowiadania z dużą ilością opisów przeżyć wewnętrznych bohaterów.
Polubiłam Violettę w Twoim opowiadaniu. W serialu wydaje mi się taka niezdecydowana i, bez urazy dla jej fanów, pusta.
Trochę dziwnie czyta się dialogi na Twoim blogu, zazwyczaj kursywą opisywane są myśli bohaterów, ale jeśli tak Ci pasuje, to nie ma sprawy.
Czekam na następny rozdział :3

Unknown pisze...

Dziękuje za dodanie tego uśmiechu ;-) Znów czułam sie jakbym była Violettą. Pięknie piszesz ;-)

Wiolczur pisze...

Witam! Na wstępie przepraszam, że nie odczytałam komentarza wcześniej, ale ze mną i moim zabieganiem już tak bywa.

Muszę Ci powiedzieć, że jestem zachwycona poziomem Twojego opowiadania! Strasznie się cieszę, że nareszcie mam coś godnego poczytania o Violetcie, co nie jest "karą" dla oczu i umysłu. Piszesz takim lekkim, niewymuszonym stylem i wychodzi Ci to znakomicie. Przyczepiłabym się jedynie do Diego, który jest... no cóż. Jak nie on. Już się martwiłam, że nic nie pozostało z tego łobuza, ale komentarz o blondynce mnie setnie rozbawił i rozwiał wątpliwości. Widzę u Ciebie dużo patosu, ale na przestrzeni kilku rozdziałów nie mogę ocenić czy mi to przeszkadza, czy nie. W sumie, podoba mi się też jedna rzecz: nie podajesz fabuły na tacy, zaspokajasz ciekawość czytelnika szczątkowo, a jednak to wystarczy. To takie danie, po którym czuje się niedosyt, ale nie umiera z głodu. W sam raz.

Wybacz, że się nie rozpiszę, ale nie mam w domu prądu, a bateria na laptopie się kończy :)

Pozdrawiam i obiecuję, że będę wpadała częściej!

Anonimowy pisze...

No, no. Rozdział podoba mi się najbardziej z dotychczasowych!

Anonimowy pisze...

Wyobraziłam sobie to spojrzenie Leona, a potem jego uśmiech. Nic dziwnego, że Violetta czuła, że jej puls wariuje. Jakiej by nie wariował? A tak ogólnie, to rozdział bardzo fajny, przyjemny. Widać, że bohaterce zaczyna coś świtać. Wreszcie! A odpowiadając na retoryczne pytania na końcu: ZROZUMIAŁA STANOWCZO ZA PÓŹNO. Teraz dziesięć zdrowasiek za nią i może da radę odzyskać chłopaka, chociaż mam duże wątpliwości po fragmencie z Larą. Niecierpliwie czekam na rozwinięcie tej postaci, to może być ciekawa konkurentka. A Diego? Ach ten Diego - można rzec. Irytujący, to z pewnością. On jest tak bezczelny, że aż mnie nosi.

M.

KIKA pisze...

DLACZEGO? DLACZEGO? DLACZEGO? PRZECIEŻ ONI MUSZĄ BYĆ RAZEM WIEC LEON NIE MOŻE ZASTANAWIAĆ SIĘ NAD INNĄ!! A tak na powaznie to dobrze, że wprowadziłaś jakąś laskę która startuje do niego i co lepsze on o tym wie i czuje sie dowartościowany. BO TAMTA POTRAFI GO DOCENIĆ a nie to co Violeta. I życzę im żeby byli razem a Violka ze swoim Diegusiem co ma go w dupie a on ją. Będą żałośni razem i powinno im być dobrze! :p

Anonimowy pisze...

bardzo mi sie podobalo

Anonimowy pisze...

Czyli ile będziemy czekać na kolejny rozdział? Nie strasz tylko, że tydzień! o_O

Anonimowy pisze...

To dobrze, że będzie coraz gorszy. Violetta może dzięki temu zrozumie, że on nigdy się nie zmieni, bo to w końcu Diego.

A. pisze...

Ciekawe jak długo przetrwa ten niby ''związek'' Violki i Diego. Diego jest z nią dla szpanu, by dopiec Leonowi, i pokazać mu, że tym razem on okazał się lepszy. Viola jest z Diego, bo myśli, że w ten sposób zapomni o Leonie. Ale jak widac jej to za bardzo nie wychodzi. Nawet jakby się starała niewiadomo jak, to i tak nie zapomni o Leonie, czego dowodem jest to, że ciagle o nim myśli i zapomniec nie może. Bo jak można zapomnieć o chłopaku, który skradł Twoje serce i nie chce go oddać? Tak samo jets w przypadku Leona. Chodźby nie wiadomo jak się starał, to i tak o Violettcie nie zapomni.
Lara może i ma rację w tym, co mówi, ale tak naprawdę nie zdaje sobie sprawy z tego, co czuje.
Lara coś tam czuje, do Leona, podoba jej się, ale to na pewno nie jest tak silne uczucie, jakie Leon miał względem Violetty. Nawet gdyby Leon związał się z Lara, to i tak nie zapomni o Violce, gdzieś tam zawsze będzie przez głowę przechodziła mu myśl, że mógłby wtedy być z Violą. Ale teraz to sobie można gdybać. Już ich nie ma. Nie ma Violetty i Leona jako pary. Są, ale osobno. Uczą się żyć bez siebie, ale tak naprawdę nie potrafią.
Świdaczy o tym nawet to, co działo się na próbie. Nawet jeśli by bardzo chcieli, to i tak nie unikną swoich spojrzeń.
A Diego, jego szkoda komentować.

Przepraszam Cię, za taki komentarz, ale jeszcze chyba się nie obudziłam. Następny będzie lepszy.

Pozdrawiam A :*

A. pisze...

Lepiej zrozumieć późno niż wcale. To i tak cud, że coś do tej Violi głowy dotarło, Ja tam się bałam, że nie dostanie olśnienia.

A to, że Diego będzie coraz gorszy, to mnie jakoś nie dziwi..

Anonimowy pisze...

Hugh Grant - Way back into love

KOCHAM CIĘ ZA UMIESZCZENIE TEJ CUDOWNEJ PIOSENKI

Anonimowy pisze...

Ja zgaduję, że ona może coś pojmie w ostatnim rozdziale, a w serialu w ostatnim odcinku.

Anonimowy pisze...

Ach. No i kiedy można się spodziewać piątki?

Prześlij komentarz