Rozdział Szósty


Rozdział Szósty
Kalkulacja uczuć.


  - Chyba się w tobie zakochałam – wydusiła, po czym spojrzała w lustro, żeby przekonać się, jak idiotycznie wyglądała, wypowiadając te słowa.
 Tego samego dnia, kiedy zrozumiała, że jest w nim zakochana, zdała sobie również sprawę, że i on coś do niej czuje. Nie należała do dziewcząt, którym wystarcza kilka powłóczystych spojrzeń chłopaka czy parę komplementów, żeby na tej podstawie budować sobie teorie o tym, jak bardzo za nią szaleje. Była raczej nieufna i pamiętała tylko jedną taką sytuację, gdy ktoś się nią zainteresował. Pewien natrętny mechanik-amator, poznany na torze, chodził za nią przez tydzień i groził, że się powiesi, jeśli się z nim nie umówi. Nie powiesił się, a już parę dni później uganiał się za kolejną dziewczyną. 
 Więc kiedy niedawno uświadomiła sobie, że Leon jest w niej zakochany, nawet nie próbowała zastanawiać się nad tym, skąd to wie. Po prostu wiedziała.
 Aczkolwiek przemknęło jej przez głowę, że nie powinna się zdradzać ze swoimi uczuciami, że może ukrywając je, przynajmniej przez jakiś czas, sprawi, że będzie mu na niej jeszcze bardziej zależało.
 Ale Leon wcale nie kochał Lary. Owszem, bardzo ją lubił i była dla niego kimś niezwykle ważnym, a przede wszystkim godnym zaufania. Od jakiegoś czasu wyobrażał sobie nawet, że mogliby być razem, ale nie wiedział jaki miałoby to sens, skoro wciąż, gdzieś tam głęboko w jego sercu, tkwiła myśl, że między nim a Violettą wszystko mogło się jeszcze ułożyć.
 Właśnie dlatego, Lara tak usilnie próbowała wybić mu te wszystkie nadzieje z najgłębszych zakamarków głowy.


 Patrzyły w głąb klasy z otwartymi ustami, nie mogąc wydusić z siebie słowa. Przyszło im wprawdzie do głowy, że musiały wyglądać niezbyt inteligentnie, ale zanim zdążyły pomyśleć, że trzeba by coś z tym zrobić, Leon wyminął je w drzwiach, lekko marszcząc brwi. Nie odezwał się jednak ani słowem, więc przez chwilę nie musiały się przejmować, że nie były w stanie o niczym myśleć.
 - Nie wierzę – wybąkała w końcu Francesca, przyglądając się zmierzającej w ich stronę Violetcie – Nie wierzę!
 Szatynka westchnęła cicho i dopiero wtedy jej przyjaciółki zauważyły, że ma zaczerwienione od płaczu oczy. Cały entuzjazm diabli wzięli.
 - Violu, czy ty płaczesz? – uśmiech, który jeszcze chwilę temu gościł na twarzy Camili, wolno znikał.
 - To na pewno ze wzruszenia! – brunetka machnęła ręką, ale chwilę później została zgromiona przez morderczy wzrok Cami.
 - Możesz mi powiedzieć, co się stało? – położyła jej dłonie na ramionach i cofnęła się o krok, żeby przyjrzeć się jej twarzy.
 Była blada i wyjątkowo smutna. Dziewczyny wiele razy widziały ją w złym stanie, ale to był pierwszy raz, kiedy wyglądała aż tak okropnie.
 - Przepraszam – wybełkotała, pociągając nosem – Nie chcę teraz o tym rozmawiać.
 Przez jakiś czas stały w milczeniu i dopiero gdy Violetta zrobiła krok do przodu, Camila złapała ją za rękę i zatrzymała.
 - Widziałyśmy, że ty, że Leon, że wy – urwała, czując, że to jednak nienajlepszy pomysł. Zastanowiła się chwilę, zarzucając myślom brak współpracy. Ostatecznie postanowiła dać temu spokój – Wiesz, gdzie nas szukać – szepnęła, uśmiechając się nieznacznie, po czym pozwoliła jej odejść.


 Lepiej być nieszczęśliwą samotnie, niż nieszczęśliwą z kimś innym.
 Violetta lubiła to zdanie i pocieszała się nim w chwilach bolesnej samotności. Teraz dawało jej ono siłę, by przetrwać, znosić szeptanki za plecami i nie czuć się gorszą.
 Zrozumiała nawet, że w gruncie rzeczy nie potrzebuje przyjaciółek, żeby rozkładać z nimi swoje uczucia na części pierwsze. Doceniała ich zaangażowanie, ale czułaby się zażenowana, opowiadając im o nieodwzajemnionych pocałunkach i o tym, jak boi się nieuchronnego ciągu dalszego. Jak jest stremowana tym, że być może kiedyś przyjdzie jej pogodzić się z niechęcią Leona, a do tego będzie musiała znosić ciągłe docinki ze strony znajomych, a przede wszystkim Ludmiły, która z dumą ogłosi swój ostateczny triumf.
 Na domiar tego wszystkiego, Violetta nie znała konspiracyjnych planów Diego, który nieustannie bawił się w podchody, irytując tym nie tyle, co samą Castillo, a własnego blond-sprzymierzeńca.
 Ludmiła niezmiennie nienawidziła wszystkiego, co kiedykolwiek i jakkolwiek związane było z tą, która odebrała jej Tomasa i, jak później stwierdziła, Leona także, więc niepozorna i uwielbiana przez wszystkich Violetta znajdowała się na pierwszym miejscu listy osób przeznaczonych do kasacji bądź chwilowego unicestwienia, dopóki los nie zechciałby uznać takowego przypadku za przydatny.
 Diego natomiast, pełnił funkcję wiernego pomocnika i być może zastępcy Nati, podczas gdy tamta zaczęła spędzać coraz więcej czasu z głównymi wrogami blond-księżniczki.
 - Diego, kochany, odpowiesz szczerze swojej ulubionej wspólniczce? – zatrzepotała rzęsami i zbliżyła się do ciemnowłosego, który aktualnie był pochłonięty komponowaniem nowego utworu.
 Zmierzył blondynkę przeszywającym wzrokiem, po czym, jak gdyby nigdy nic, wrócił do chwilowo przerwanego zajęcia. Układana przez niego piosenka faktycznie była zachwycająca. Violetta miała okazję usłyszeć jej fragment, gdy jakiś czas temu poprosił ją, by z nim zaśpiewała. Ludmiła nie widziała w niej jednak nic nadzwyczajnego. Przecież nie interesowało ją nic, co nie stanowiłoby dla niej żadnych korzyści.  
 - Będziesz nade mną tak sterczeć? – chłopak nawet się nie odwrócił, by spojrzeć na rozmówczynię, ale spokojnie mógł wyobrazić sobie, jak zacisnęła pięści i zrobiła tą typową, nadętą minę – Wszystko idzie tak, jak powinno, jeśli o to chcesz zapytać.
 Uczucia, jakimi darzył prawdopodobnie jedyną osobę, która choć trochę go lubiła, były do pewnego stopnia wymuszone i nieszczere, podczas gdy powinien traktować ją jak najlepszą przyjaciółkę – zawsze i bez zastanowienia. Mimo to, zbyt ckliwe, jak na niego przynajmniej, było czuć potrzebę troski o Ludmiłę, czy też chęć przebywania w jej towarzystwie.
 Prędko stała się więc jedynie ozdobą sprawiającą sporo kłopotów.
 Była, bo miała być. Po to, by wiedział, że nie jest sam, że ktoś myśli dokładnie tak jak on i jest w stanie dołożyć wszelkich starań, by osiągnąć tak ważny dla nich cel - sławę. Gdyby owa świadomość posiadania jej przy sobie przestała mieć znaczenie, z pewnością pozbyłby się uroczej intrygantki bez wahania.
 - Idź do diabła, niewdzięczniku! – warknęła w odpowiedzi, odwracając się na pięcie – Ludmi wychodzi! – dodała jeszcze pstrykając, zanim zniknęła za futryną.
 Jej porywczość i z pewnością trudny charakter, nie były dla Diego niczym zaskakującym.
 Nie rozumiał jednak, o co tym razem mogło jej chodzić. Bywało, że zachowywała się w sposób kompletnie niejasny i pozbawiony jakiejkolwiek logiki. Obmyślała coś w tej rzekomo pustej głowie, by potem nic nie mówiąc, przejść do realizacji kolejnego, wrednego planu. Nieważne, czy miałby on czemuś sprzyjać, czy też nie.
 - A co jeśli to ja jestem diabłem?


 Czy Leon nie kochał Violetty Castillo?
 Z pewnością próbował sobie wmówić, że nie kocha już nikogo. Wydawało mu się, że dzięki temu nie zwariuje. Te wszystkie nieporozumienia, kłótnie, żale, troski, ciągłe problemy – nie dotyczyłyby go. Byłby wolny i być może szczęśliwy. Ale czy nie wycierpiał zbyt wiele przez miłość, żeby teraz tak po prostu się jej wyrzec?
  - Nie chcesz jeść? – Lara przyjrzała mu się dokładnie, zauważając, że nawet nie dotknął widelca.
 - Mówisz, jakbyś się martwiła – szepnął, ale po chwili skarcił się w myślach. Wciąż zapominał, że Lara nie była taka jak Violetta.
 Przespacerowała się wzdłuż pomieszczenia, po czym siadła po drugiej stronie stołu. Uśmiechnął się, widząc jej roztrzepane włosy i lekko przymrużone powieki. Co najgorsze, bardzo mu się to podobało.


 Powtórnie się jej przyśnił. Taki radosny i czuły. Przegarniał jej włosy dłonią, pochylał się, jakby chciał pocałować. Coś mówił, uśmiechał się, a ona wyobrażała sobie, że wciąż ją kocha – bezwarunkowo i całym sercem. Jednak, gdy się obudziła, wszystko dopadło ją od nowa – dawny ból, dotkliwe poczucie wszechobecnej beznadziejności. Znów nie chciało się jej wstać i gdyby nie obiecała Diego, że wieczorem gdzieś wyskoczą, na pewno nie ruszyłaby się z łóżka, w którym i tak spędziła niemal cały dzień.
 Od razu poznał, że coś się stało.
 - Wyglądasz, jakbyś wdepnęła w psią kupę – próbował zażartować, ale mu nie wyszło.
 - Przyśnił mi się.
 - I to cię martwi?
 - Nie chcę, żeby mi się śnił.
 - Powiedz mu to, jak znowu go tam zobaczysz.
 - A jeśli przestanie przychodzić? – tłumaczyła niemal z płaczem – Dlaczego nie potrafię sobie powiedzieć: „To koniec! Daj spokój! Wyluzuj.”?
 - Każ mu postawić sprawę jasno. Może wtedy będzie ci łatwiej?
 Diego nie przejmował się Leonem. Nie obchodziło go to, że Violetta cierpiała. On miał tylko sprawiać dobre wrażenie, posyłać jej sztuczny uśmiech, przytulać, kiedy zaistniała taka konieczność. Violetta była dla niego taką samą dziewczyną, jak wszystkie inne. Nie znaczyła nic, poza tym, że mógł się przy niej trochę rozerwać.
 - Kochasz mnie? – wyszeptała, patrząc na niego w taki sposób, że nawet najgorszy drań by zmiękł.
 Ale Diego się nie złamał.
 - Kocham – odparł po chwili, ale nie spojrzał jej w oczy. Ton jego głosu był tak sztuczny, że nawet głupiec rozpoznałby to ohydne kłamstwo. Mimo wszystko Viola tak bardzo chciała w nie wierzyć, że w końcu zatraciła się w nim doszczętnie, zapominając o dawnych przestrogach przyjaciół – Ja, w porównaniu do Leona, mówię prawdę.
 Przytuliła go jak najmocniej potrafiła.
 Nie miała ochoty nigdzie wychodzić. Wiedziała, że są zupełnie sami, więc pragnęła pozostać w jego ramionach i nie bać się już niczego, choć, co jakiś czas, przez głowę przemykały jej natrętne myśli, że przecież to nie jego ciepła tak bardzo potrzebowała.
 Mimo wszelkich wątpliwości, to było cudowne doznanie tak czuć jego oddech we włosach, pocałunki na szyi i dłonie głaszczące plecy. Doznanie, wobec którego wszystko inne wydawało się małym poświęceniem. Teraz było jej już wszystko jedno, czy ktoś był tam oprócz nich, czy ktoś patrzył. Chyba zresztą nie było nikogo takiego.
 Stał za nią i muskał ustami jej szyję. Podobało jej się. Bardzo. Odwrócił ją do siebie i delikatnie pocałował. Czuła ciepło jego dłoni. Był czuły i delikatny. Nie zrobił ani jednego nagłego ruchu. Nie powiedział ani jednego zbędnego słowa.
 Tysiące myśli przelatywało przez jej głowę, w tym ta jedna, najważniejsza – żeby przestać. Nie umiała jednak zdobyć się na odwagę i znaleźć odpowiednich słów, zrobić zdecydowanego kroku. On tymczasem prowadził ją w stronę łóżka.
 Omdlewała w jego ramionach. Chciała zastygnąć tak na całą wieczność. Była oszołomiona, ale spokojna i czuła się bezpiecznie. Nie wstydziła się i nie bała. Ufała mu. To było nieodpowiedzialne i złe, ale tak, ufała mu. Prze tą jedną chwilę.
 - Diego – mruknęła, gdy oderwał się od niej, żeby złapać oddech – Nie wiem, czy to w porządku. Właściwie to nie powinnam, a i tak to robię. Ja przecież – urwała nagle, gdy przyłożył palec do jej ust.
 Jego dotyk sprawiał wielką przyjemność. Był kojący i rozgrzewający zarazem.
 - Ciii – szepnął, patrząc jej w oczy – Ja tylko próbuję ci pomóc, Violetto – uniósł kąciki ust, po czym ponownie złączył ich wargi.

13 komentarzy:

Anonimowy pisze...

O... Wow :) To ten Leon czuje coś do Lary,czy nie? Jakoś nie mogę tego rozgryść. Z jednej strony kocha Violę, ale nie chce z nią być, bo jej nie ufa. A z drugiej strony ma taką Larę, przyjaciółkę, zaufaną osobę za którą się ogląda. Powiem Ci, że ciekawią mnie dalsze losy bohaterów. I ten Diego... Jak on mi działa na nerwy! Jak tylko słyszę to imię to dostaję drgawek :) Ja czekam na następny rozdział, a przy okazji dziękuję za rady i ostatni komentarz. Będę pracowała nad tym, jak piszę :) Jestem Ci na prawdę wdzięczna za konstruktywny komentarz.
Pozdrawiam i życzę dużo weny!
Carmen E.

Anonimowy pisze...

Mam to szczęście, że zawsze, jak sobie wejdę, to akurat zastaję nowy rozdział. I już żałuję, że teraz będę musiała czekać na kolejne. Wyjątkowo zacznę od końca, bo ostatnia scena bardzo mnie urzekła. Diego, to wcielenie zła, ale opisałaś to bardzo, bardzo, bardzo fajnie i nawet nie przepadając za nim, można uznać, że to fajny moment w tym rozdziale. Nie uważam jednak, że Viola zgodziła się na te czułości, bo faktycznie miała na to ochotę. Prędzej czuła desperację i zawód, bo przecież Leon dał jej kosza. I jestem teraz bardzo ciekawa, czy dalej będzie o niego zabiegać, czy teraz zakleszczy się w ramionach Diego. Ona jest strasznie niezdecydowana i podatna na wszystko i wszystkich. Taki człowiek bez własnego zdania. "Zrobię tak, bo tak będzie wygodniej." - odbieram jej zachowanie właśnie w ten sposób. Ale Leon nie jest lepszy. Chociaż stara się być w porządku i za to trzeba być z niego dumnym. Lara zaczyna lekko irytować, bo jest wyjątkowo pewna siebie. I chyba wytworzy się nieścisłość, bo sama napisałaś, że on jej nie kocha. Może w jakiś sposób go interesuje, ale nie na tyle, żeby się z nią związać "na poważnie". Podobało mi się też zachowanie Fran i Cami. Dobrze zrobiły, że nie naciskały na Violettę. Nie miałabym jednak nic przeciwko, gdyby w następnych rozdziałach powiedziały jej kilka słów prawdy o jej dziwnym zachowaniu.

M.

Anonimowy pisze...

Ten Leon będzie w końcu z Violą?

Anonimowy pisze...

Znów bolesny brak Hugh Granta. A ja tak na niego czekam :(

Anonimowy pisze...

dobra ta nutka pikanterii, dobra!

Anonimowy pisze...

OD RANA CZEKAŁAM NA ROZDZIAŁ I SIĘ WRESZCIE DOCZEKAŁAM.

ZACZNĘ MOŻE OD TEGO, CO MI SIĘ NIE PODOBA. POKRĘTNE MYŚLENIE VIOLETTY ZAJMUJE PIERWSZE MIEJSCE W DZISIEJSZYM RANKINGU NARZEKACTWA. OCZYWIŚCIE ROZUMIEM, ŻE JEJ ZACHOWANIE MA SWOJE WYJAŚNIENIE, ALE ROZCZAROWAŁO MNIE, ŻE PO JEDNEJ PORAŻCE RZUCIŁA SIĘ W RAMIONA CHŁOPAKOWI, KTÓREGO NAWET NIE KOCHA. BO JAKBY COŚ DO DIEGO CZUŁA, TO W PORZĄDKU, ALE TAK PRZECIEŻ NIE JEST. JEDYNYM PLUSEM TEGO ZACHOWANIA JEST TA KOŃCOWA SCENA, CHOĆ WSZYSCY O WIELE BARDZIEJ WOLELIBY LEONA ZAMIAST TEGO BEZCZELA DIEGO. KOLEJNA RZECZ: ZA MAŁO LUDMIŁY. TEN AKAPIT TO TAKIE NIC. JESTEM NIEUSATYSFAKCJONOWANA. I BĘDĘ NARZEKAĆ, BĘDĘ. MIMO ŻE ROZUMIEM, IŻ TO NIE GŁÓWNA POSTAĆ TEGO OPOWIADANIA. ALE BĘDĘ. PODOBAŁO MI SIĘ ZA TO (POZA SCENĄ MIĘDZY VILU I DIEGO) PODEJŚCIE DZIEWCZYN DO KWESTII VIOLETTY. GDYBY NACISKAŁY MOGŁOBY BYĆ GORZEJ. A TAK SKOŃCZYŁO SIĘ TYLKO NA PŁAKANIU W RAMIĘ DIEGO (NO I PARU INNYCH RZECZACH, ALE TO POMIŃMY). ALE WRÓCE JESZCZE DO LUDMI. CZUJĘ KOLEJNĄ INTRYGĘ. COŚ CHCIAŁA OD DIEGO, ALE NIE DAŁ JEJ OBJAŚNIĆ. WIĘC SPRYTNIE TO POMINĘŁAŚ, ALE NIE, JA ZAUWAŻYŁAM I TERAZ LICZĘ, ŻE SIĘ Z TEGO WYSPOWIADASZ! - ANONIM

Unknown pisze...

Kiedy będzie szczery uśmiech Leona do Violi? Czekam na to ;-) Miła się czyta i znów prawię płacze... ;-)

Wiolczur pisze...

O jeju, jak Ty często te rozdziały dodajesz! :D Chociaż mam wrażenie, że są dość krótkie. A może to kwestia krótkich fragmentów, których kilka w końcu jest. Niemniej, dzisiaj wszystko zagrało jak należy, a przynajmniej w moim mniemaniu. Co najwyżej mogę się przywalić do reakcji Violetty na pieszczoty Diego. No okej, w porządku. Została odrzucona przez Leona na własne wyraźne życzenie i teraz zbiera tego plony. Wcześniej sama przyznała, że woli być nieszczęśliwa samotnie, niż z kimś. Przekonała się, że Leon jest jej jedynym. Więc, do kroćset furbeczek, dlaczego mdleje na jego widok?! Zawsze była latawicą i w serialu to aż razi, ale tutaj mnie to szczególnie zmartwiło. Całując Diego powinna mieć (w moim mniemaniu) wyrzuty sumienia. A tymczasem... Hulaj dusza, piekła nie ma.

Anonimowy pisze...

Zdecydowanie mogłaby się zakleszczać w ramionach Leona. Wszystkim by to wyszło na dobre. Szkoda tylko, że on jakoś nie chce.

KIKA pisze...

Za mało!! Ale wielbię cię mimo to i mimo że Violka jest idiotką :D

Anonimowy pisze...

Tak, wiem, że ich relacje są skomplikowane i to dodaje takiej tajemniczości temu opowiadaniu, co czyni je bardzo oryginalnym i nie da się ukryć również bardzo dobrym :) Oczywiście czekam na rozwiązanie sprawy, ale na razie mogę się delektować tym napięciem wprowadzonym przez Ciebie do opowiadania :)

Anonimowy pisze...

Błagam, dodaj coś. Zrób to dla nas! Jestem tak zawiedziona najnowszym odcinkiem serialu, że humor może mi jedynie poprawić jakiś rozdział z dużą ilością Leona.

A. pisze...

Dotarłam i ja. Przepraszam, że dopiero teraz. :)
Mi się wydaje, że Lara po prostu sobie wmawia, że Leon ją kocha. Zakochała się w nim i chciałaby, aby on odwzajemnił jej uczucie. Wydaje mi się ednak, że narazie się na to nie zanosi. Leon traktuje ją jako przyjaciółkę, jest dla niego ważne, ale nie wydaje mi się, że byłby w stanie pokochać ją tak mocno, jak kocha Violę. Może nawet gdyby spróbował być z Larą, za jakiś czas tworzyliby parę, to nie wydaje mi się, aby ten związek długo przetrwał. Uczucie Leona do Violi na nieszczęście Lary, jest zbyt silne, aby on o niej zapomniał i przestał kochać. Bo ja nie wierzę w to, że Leon przestał ją kochać. Gdy uczucie jest silne, to tak szybko nie da się odkochać, i tak jest w przypadku Violetty. A jego obecne zachowanie świadczy o tym, że robi wszytsko, aby o niej zapomnieć, ale z marnym skutkiem mu to wychodzi. Chodźby niewiadomo jak się starał, to i tak o Niej nie zapomni. Za bardzo ją kocha. Kocha ją, i nie potrafi przestać kochac, mimo że tak wiele już przez nią wycierpiał.
Jak dla mnie do sytuacji Leona pasuje jedno zdanie '' Jak mam wyrwać Cię z serca, skoro oddycham z myślą o Tobie''

Violi też nie rozumiem. Ale jej to chyba nikt nie rozumie, i to nie powinno dziwić. Nie powinna przejmować się jednym niepowodzeniem, tylko nadal walczyć. Leon w walce o jej serce miał niepowodzenia, ale nie przestewał o nią walczyć, i dlatego własnie ją zdobył. Walką i tym, że mimo niepowodzeń się nie poddawał. Niech że z łaski swojej Viola weźmie z niego przykład. A ona zamiast walczyć to biegnie w ramiona Diego. Głupia jest, po prostu jest głupia. Pierwszym krokiem, do odzyskania Leona powinno być zerwanie z tym fagasem, a ona zamiast tak zrobić, to pieści się z nim. Takim sposobem nie odzyska Leona.
Niech się zastanowi, czego ona tak naprawdę chce od życia.
Miłość Leona, czy Diego, którego nie kocha i on nie kocha jej.

A do Leona i Violi pasują następujace słowa. ''Widzę w Twoich oczach ból, Podzielmy dziś ten ból na pół, Tak łatwiej być,''

Pozdrawiam A :*

Prześlij komentarz